Zjedli dobrą kolację, wieczór był ciepły i wreszcie nie trzeba było już niczego gonić ani nic niepokojącego nie czaiło się za rogiem. Skusiło go, żeby podnieść kamień, który w promieniach zachodzącego słońca miał intrygującą czerwoną barwę. Potarł nim o inną skałę-kamień zostawiał wyraźny ślad…
Przy świetle ogniska odrysował na ścianie jaskini swoją dłoń a później zrobili tak inni członkowie jego plemienia. Kimkolwiek byli, 40 tysięcy lat temu nie mogli wiedzieć, że skała zawdzięcza swoją niezwykłą barwę obecności żelaza, który to pierwiastek dokładnie tak samo barwi na czerwono krew w ich żyłach. Nie mogli tym bardziej wiedzieć, że od tamtej pory- od tego prostego gestu, nasz gatunek nie przestanie już tworzyć sztuki.
I nie przestanie przeczesywać środowiska naturalnego w poszukiwaniu minerałów, skał i roślin, które barwią i plamią. I pozwalają zostawić ślad po sobie. Od lat fascynuje mnie malarska kuchnia: korzystam z naturalnych pigmentów i substancji, kultywuję (prawie) zapomniane techniki, z których korzystano przed wiekami.
Dlatego w nowym cyklu newsletterów pt. „Malarska Alchemia”, podążymy śladem tej wiedzy…
Zaproszę Cię do średniowiecznego cechu aptekarzy…
…gdzie rodziła się malarska (al)chemia i na renesansowe szlaki handlowe, którymi przepływały luksusowe dobra i nowe idee. Pokażę Ci jak piękny może być arszenik, rtęć i ołów. Następnym razem w muzeum raczej nie będziesz mieć ochoty dotknąć ukradkiem starego obrazu… Odwiedzimy też dziewiętnastowieczne wykopaliska archeologiczne w Egipcie, by pozyskać (nielegalnie) cenny pigment. Zajrzymy też do piórnika Leonarda da Vinci.
***
Cykl będzie ukazywał się na zmianę z dotychczasowymi: „W pracowni u…”, gdzie przedstawiam współczesnych artystów i rzemieślników tworzących piękne rzeczy dobre dla duszy oraz „Dawnymi Mistrzyniami” (opowieści o artystkach, które współtworzyły historię sztuki europejskiej).
Zapraszam Cię do nowej podróży przez świat malarskiej (al)chemii.