Wiadomość o śmierci przyjaciółki zastała Elżbietę na nierównej, pylistej drodze.

Od tygodni podróżowały tak z córeczką wynajętym powozem. Nie była to pierwsza zła wiadomość w ostatnim czasie. A jeszcze tak niedawno jej życie było pasmem sukcesów i korzystnych zbiegów okoliczności. Tak jak wtedy, gdy poznała Marię w parku. Była wtedy nastolatką i w najśmielszych marzeniach nie przypuszczała, że przypadkowe spotkanie zaowocuje niezwykłą, wieloletnią przyjaźnią.

A dziś Elizabeth Vigée-Lebrun straciła nie tylko przyjaciółkę, ale i królową… w jednej osobie. Tego dnia rewolucjoniści na oczach tłumu zgromadzonego na Place de la Concorde, zabili Marię Antoninę.

Odżyły wspomnienia, gdy pozowała jej do portretów…

Na początku znajomości oficjalna i ubrana w reprezentatywne krynoliny. Tyle było pracy przy malowaniu tych wszystkich falban i koronek. Ale Elżbieta dobrze wyczuła, że cała ta sztuczność uwiera swobodnego ducha królowej i z czasem zaczęła malować ją ubraną w lekką i prostą białą suknię, przepasaną wstążką, w słomkowym kapeluszu z kwiatami. W pastoralnym stylu, któremu Elżbieta sama hołdowała i który z czasem przyjął się wśród dam dworu i francuskich arystokratek.

Elizabeth Vigée-Lebrun
portret Stanisława Augusta

Ten nowy styl przyniósł wielką ulgę ówczesnym kobietom.

Wreszcie można było odetchnąć, wyjść niepostrzeżenie do ogrodu, żeby przynieść róże albo spotkać kochanka, śmiać się, wziąć dzieci na kolana. A nawet schylić… Jak wtedy, gdy Elżbieta malowała w zaawansowanej ciąży i upadł jej pędzel. To Maria Antonia podniosła go dla niej, dając dowód niezwykłej zażyłości między kobietami.

Tak naprawdę to Elżbieta pierwsza sportretowała władców i możnych jako zwykłych, przystępnych ludzi. Lubiła ich i umiała zajrzeć pod skorupę ceremoniału. Nic dziwnego, że w czasie swojej ucieczki z Francji przez Włochy, Austrię aż do Petersburga – gdzie osiadła na dłużej i miała okazję sportretować wielu Polaków, w tym Stanisława Augusta Poniatowskiego już po abdykacji* – wszędzie spotykała chętnych na swoje usługi i zostawiła po sobie aż 600 portretów.

Patronka instagrama

To ona wymyśliła i spopularyzowała „oficjalną prywatność”. Koronowane głowy i członkowie elit na jej portretach wydają się przystępni, zrelaksowani i sympatyczni. Na ich twarzach nie ma jednak śladu po przeżytych porażkach, silnych emocjach czy rozczarowaniach. To rzeczywistość subtelnie upiększona i wystylizowana. To takie współczesne – myślę, że Elżbieta mogłaby zostać patronką instagrama.

Choć była córką fryzjerki i malarza wachlarzy, swobodnie czuła się w nowym środowisku. Nie zawsze ustawiała ciężkie sztalugi i farby olejne, które narzucają oficjalność. Często wyjmowała po prostu pastelowe kredki. Była prawdziwą mistrzynią tej swobodnej techniki, pozwalającej dyskretnie – bez płoszenia modela- zanotować ulotną urodę chwili.

 

Mogłoby się wydawać, że to delikatna technika, ale wiele z jej pasteli zachowało się po dziś dzień.

Co więcej wyglądają bardziej świeżo niż obrazy olejne z tamtego okresu. Jak to możliwe? Do produkcji farb olejnych używa się oleju lnianego, który mocno wiąże pigmenty, ale przez wieki żółknie i ciemnieje, dlatego stare obrazy mają brązowy, nieciekawy odcień.

Pastele to czyste pigmenty zmieszane tylko z odrobiną spoiwa, które ledwo ledwo trzyma pył na kartce. Dlatego nawet po wiekach wyglądają dokładnie jak tamtego dnia w ogrodzie, gdy kobieta nad kartką papieru, w słomkowym kapeluszu i białej sukni przypruszonej kolorowym pastelowym pyłem, usiłowała uchwycić urok świata, który już za chwilę zdmuchnie historia.

 

*Portret króla St. Augusta znajduje się w kolekcji w Wersalu, ale jej obrazy można obejrzeć w Polsce, np. w zamku w Łańcucie.

 

Był to 3. odcinek cyklu „Dawne Mistrzynie” – opowieści o zapomnianych artystkach, które wysyłam raz na kwartał. Poprzednie odcinki znajdziesz poniżej (kliknij na obrazek).

O cyklu „Dawne Mistrzynie”

Często myślimy, że historię sztuki europejskiej stworzyli mężczyźni: Leonardo, Michał Anioł, Rafael. Nazywamy ich Dawnymi Mistrzami i otaczamy podziwem. Ale to tylko część prawdy. Historię sztuki tworzyły też kobiety, ich równie zdolne rówieśnice – Dawne Mistrzynie. Było ich znacznie więcej niż wynika to z podręczników historii sztuki, w których długo pomijano je milczeniem.

Dotąd ich dzieła zapełniały podziemne magazyny muzeów i boczne nawy ołtarzy, ustępując miejsca kolegom po fachu. Ale to się powoli zmienia… Dawne Mistrzynie w ostatnich latach wychodzą z ukrycia. Ich obrazy poddawane są konserwacji i przenoszone na główne sale najważniejszych muzeów świata.

Żeby dołożyć swoją cegiełkę, postanowiłam stworzyć o nich cykl krótkich opowieści, które wysyłam w moim newsletterze. Ponieważ źródeł jest niewiele, nie będzie to cykl regularny.
Poznasz w nich niezwykłe życiorysy, niektóre tragiczne i niespełnione, inne wprost przeciwnie- usłane sukcesami i prestiżem. Wszystkie jednak przeczą stereotypom, jakie mamy o dawnych wiekach i rzekomym braku udziału kobiet w życiu artystycznym aż do czasu sufrażystek.

Ponieważ źródeł jest wciąż niewiele, nie jest to cykl regularny. Jeżeli chcesz dostawać opowieści prost na swoją skrzynkę mailową, zapisz się na newsletter na mojej stronie ( przewiń niżej lub wpisz dane w wyskakujące okienko). Newsletter wysyłam 15 dnia każdego miesiąca wieczorem, ok godziny 20-tej.

Źródła

Zdjęcia pochodzą z: https://pl.wikipedia.org/wiki/%C3%89lisabeth_Vig%C3%A9e-Lebrun

Polecam film dokumentalny „Portrecistka Marii Antoniny”, który opowiada dokładną biografię Elżbiety, można go obejrzeć tu: https://vod.tvp.pl/website/portrecistka-marii-antoniny,46135681

.